W dzisiejszym cyfrowym świecie, wybór odpowiedniego monitora jest kluczowy zarówno w domowym biurze, jak i w profesjonalnym środowisku pracy. Monitor Philips PHL34e1c5600 to urządzenie, które może sprostać wymaganiom zarówno domowych użytkowników, jak i pracowników biurowych. Jak sprawuje się w praktyce i czy warto go kupić? O tym w dzisiejszej recenzji.
Tradycyjne monitory charakteryzują się prostą, płaską konstrukcją, która łatwo wpasowuje się w każde środowisko pracy. Są one zazwyczaj lżejsze i zajmują mniej miejsca, co czyni je idealnymi dla ograniczonych przestrzeni. Z kolei monitory zakrzywione wyróżniają się swoim unikalnym designem, który obejmuje delikatnie wygięty ekran. Ta krzywizna może zwiększać immersję, szczególnie podczas gier lub oglądania filmów. Materiały używane w obu rodzajach monitorów często są podobne, ale konstrukcja zakrzywionych modeli może wymagać dodatkowej wytrzymałości, aby utrzymać ich unikalny kształt i nieco inny rozkład masy.
Jednym z głównych argumentów przemawiających za monitorami zakrzywionymi jest ich ergonomia. Krzywizna ekranu ma na celu naśladowanie naturalnej krzywizny ludzkiego oka, co może zmniejszać zmęczenie oczu podczas długich sesji. Ponadto, zakrzywione monitory mogą oferować lepsze kąty widzenia, umożliwiając użytkownikowi pełne zanurzenie w treści. Z drugiej strony, monitory standardowe są bardziej uniwersalne i mogą być łatwiejsze do ustawienia w różnych konfiguracjach biurowych.
Wielki ekran, wiele możliwości
Monitor Philips PHL34e1c5600 ma 34-calową przekątną ekranu, która zapewnia dużą powierzchnię roboczą i bardzo dobrą jakość obrazu. Ekran ma rozdzielczość 3440 x 1440 pikseli, co odpowiada standardowi UWQHD. Daje to dość sporą przestrzeń roboczą dla użytkowników. Bardzo spodobała mi się możliwość wygodnego otwarcia nawet czterech okien o równej wielkości na jednym ekranie. Pokazuje to tylko możliwości, jakie daje ten monitor. Do tej pory pracowałem na dwóch ekranach jednocześnie, a teraz właściwie nie potrzebuję drugiego ekranu, bo mogę komfortowo podzielić ten w Philipsie. Format obrazu 21:9 pozwala na wygodne przeglądanie zawartości, a zakrzywiony ekran dodaje jeszcze większej głębi i immersji. W dużych, ale płaskich monitorach często łapałem się na tym, że patrząc na krawędzie ekranu musiałem przekręcać głowę, zwłaszcza, że siedzę dość blisko monitora. Tutaj zagięcie sprawdza się świetnie i wręcz naturalnie otacza nas z obu stron.
Matryca w tym monitorze i odświeżanie obrazu
Jeśli potrzebujesz niedrogiego monitora do pracy z grafiką, grania w gry lub oglądania filmów, to Philips PHL34e1c5600 może być ciekawym wyborem. Monitor ten ma odświeżanie ekranu o częstotliwości 100 Hz, co oznacza płynny i wyraźny obraz bez efektu rozmazywania. Jest to już widzialny upgrade w stosunku do klasycznych 60 Hz, ale jeszcze widać, że do 144 Hz brakuje. Czas reakcji wynoszący 1 ms (MPRT) i 4 ms (GTG) pozwala na eliminację efektu ghostingu, co jest istotne zarówno dla graczy, jak i profesjonalistów. Na papierze, ten monitor ma także bardzo dobre odwzorowanie kolorów pokrywając przestrzeń barw sRGB na poziomie 123%. Kontrast statyczny wynoszący 3000:1 gwarantuje głębokie czernie i jasną biel, co jest kluczowe dla fotografów i grafików. Możliwość wyświetlania 16,7 milionów kolorów pozwala na dokładne odwzorowanie różnych odcieni.
W praktyce nie jest źle. Przyzwyczajony do monitorów 4K IPS o dość dużej jasności i o świetnym odwzorowaniu kolorów, zawsze dość niechętnie patrzę na ekrany o niższej rozdzielczości, a zwłaszcza na matryce TN lub VA. W przypadku Philipsa, mamy matową matrycę LED VA. Zalecam jednak ustawić jasność na 100%, kontrast na poziomie około 75%, odświeżanie 100 Hz i nie używać żadnych predefiniowanych profili wbudowanych w ustawienia monitora. Warto też wspomnieć, że aby docenić ten monitor – trzeba siedzieć na wprost idealnie po środku. W przeciwnym razie, na dalszej krawędzi będzie można zobaczyć już gorsze kąty widzenia objawiające się np. gorszą jasnością.
Komfort pracy i ergonomia
Ważnym aspektem pracy przy monitorze jest komfort i ergonomia. Philips PHL34e1c5600 posiada funkcje, które pozwalają dostosować go do własnych preferencji. Regulacja wysokości na 130 mm i możliwość pochylenia ekranu do przodu lub tyłu sprawiają, że można znaleźć optymalne ustawienia pracy. Monitor ma również technologie ochrony oczu, w tym redukcję migotania (Flicker free) i filtr światła niebieskiego, co zapewnia komfortowe korzystanie przez dłuższy czas. W przypadku wyposażenia i złącz Philips PHL34e1c5600 ma wbudowane dość sporo opcji, w tym: HDMI, DisplayPort, wyjście audio i USB, w tym USB Typu-C z funkcją DisplayPort i Power Delivery. Wbudowane głośniki o mocy 2 x 5W dostarczają raczej średni dźwięk, a wbudowany mikrofon redukuje szumy otoczenia, co jest dobrą opcją podczas wideokonferencji. W górnej ramce monitora producent dodał również wbudowaną kamerę do wideokonferencji. Ma ona rozdzielczość 5 megapikseli i jest certyfikowana przez Windows Hello, dzięki czemu można zalogować się do systemu Windows przy użyciu funkcji rozpoznawania twarzy. Jest także osłona kamerki, która można przesuwać, by zapewnić dodatkową prywatność.
Monitor w praktyce
Podoba mi się podstawka tego monitora. Jest stabilna, ale także niezbyt duża i dość cienka. Dzięki temu nie zabiera zbyt wiele miejsca na biurku, co jest dużym plusem. Ekran ma dobre podświetlenie i wygodnie się na nim pracuje. Chociaż czasem odnoszę wrażenie, że potrafi zgubić fragmentami ostrość na chwilę. Zdarza się to sporadycznie po przewijaniu ekranu np. z tekstem. Testowałem ten monitor w strzelance The Finals, gdzie sprawdził się znakomicie. Nie podoba mi się dość toporne menu główne, a także brak możliwości szybkiego wyłączenia monitora. Szkoda też, że producent nie pokusił się jednak o odświeżanie 144 Hz, które już bardziej widać i „czuć” gołym okiem.