Jenga to zręcznościowa gra, która nadaje się na każdą imprezę i przynosi wiele frajdy. Pierwszy raz zagrałem w nią blisko 5 lat temu na spotkaniu integracyjnym. Zawsze chciałem sobie kupić swój egzemplarz, ale nie pamiętałem jak te drewniane klocki się nazywają.
Historia Jenga sięga wczesnych lat 70. ubiegłego wieku. Do rodziny Leslie Scott należał tartak. Leslie obserwowała jak układa się obrobione drewno właśnie w takie wieże. Stąd narodził się pomysł, który szybko chwycił na całym świecie. Uznaje się, że ze standardowej liczby klocków do tej pory ułożono rekordowo blisko 41 poziomów. Ja po godzinnym doświadczeniu doszedłem do zaledwie 18.
Za co podoba mi się Jenga? Przede wszystkim za prostotę. Może grać w nią właściwie dowolna liczba osób. Grę zaczyna się od zbudowania drewnianej wieży. Zadaniem graczy jest kolejno usuwać z budowli dowolny klocek poniżej skończonego poziomu i układać go na szczycie konstrukcji. Przegrywa osoba, która wyciągając klocek, przewróci wieżę. Mi niestety strasznie się ręce trzęsą więc wyzwanie jest jeszcze większe. Gra potrafi spocić i nieźle zestresować zawodnika!
Ta konkretna edycja wprowadza jeszcze dodatkowy czynnik stresujący – specjalną „wybuchową platformę”. Jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywki należy wyciągnąć lont, zablokować platformę i wyłączyć stoper. Po ułożeniu podstawowej wieży, każdy z graczy uruchamia stoper na swoją kolejkę. Dopiero, gdy prawidłowo wykona ruch, może go zatrzymać. Jest to świetny pomysł, bo mechanizm wydaje głośne cykanie, a w oczach znika linka zakończona plastikowym płomieniem. Nie porusza się jednak płynnie tylko skokowo. Dlatego do końca nie wiadomo, kiedy skończy się czas, a cała wieża runie.
Zasady można modyfikować wedle własnego uznania, aby zabawa była jeszcze mniej przewidywalna i bardziej dynamiczna.
Jenga Boom to gra przeznaczona dla dowolnej liczby graczy powyżej 5 roku życia. Cena w sklepie to ok. 89 zł.