Tani odkurzacz bezprzewodowy Jigoo C200 – recenzja, test

Kategorie artykułu:

Opublikowany:

- Reklama - [adinserter block="1"]

Przez ostatni miesiąc testuję dla Was odkurzacz bezprzewodowy marki Jigoo C200. Jest lekki, mocny i można go kupić za mniej niż 400 zł. Klasycznie już w tym filmie odpowiem na pytanie, czy warto go kupić? Odkurzacz do recenzji otrzymałem ze sklepu Zigbuy.pl, gdzie możecie kupić ten sprzęt, jak i inne urządzenia. 

Pierwsze wrażenia

Wyobraźcie sobie spokojny, słoneczny sobotni poranek. Budzik dzwoni leniwie, na stoliku nocnym czeka jeszcze ciepła kawa, a na wycieraczce pod drzwiami – mała, niepozorna paczka. Tak zaczęła się moja przygoda z bezprzewodowym odkurzaczem Jigoo C200. Karton, który kurier zostawił pod drzwiami, przypominał bardziej pudełko na buty niż sprzęt AGD. Przyznaję, że na początku zapaliła mi się lampka ostrzegawcza: „Czy to na pewno kompletne urządzenie, a nie jakaś część zamienna?”. Ci z Was, którzy śledzą mój kanał, wiedzą, że testowałem już wcześniej kilka pionowych odkurzaczy i zwykle przychodziły w pudłach wielkości soundbara.

Ciekawość wygrała, więc zanim kawa zdążyła wystygnąć, chwyciłem nożyk i zacząłem rozcinać taśmę. Pierwsze wrażenie? Upakowane jak tetris: jednostka centralna owinięta folią, turboszczotka, teleskopowa rura, bateria, dwie dodatkowe końcówki – szczelinówka i do tapicerki – a do tego wieszak ścienny. 

- Advertisement -

Na widok koloru zatrzymałem się na moment. Grafit jest neutralny, matowy i wygląda całkiem elegancko, ale brązowe akcenty… cóż, przypominają mi dekory z lat dziewięćdziesiątych. Wygląd to oczywiście sprawa gustu, ale w głowie pojawiła mi się myśl, że gdyby zamiast brązowego, jasnego koloru dali klasyczną czerń albo nawet odważną limonkę, sprzęt mógłby wyglądać dwa razy drożej. Za to ważniejsze od koloru okazało się to, co poczułem, gdy chwyciłem jednostkę centralną w dłoń – lekkość. Na papierze 2,2 kg może nie brzmi jak coś wyjątkowego, ale w praktyce oznacza, że podnosząc urządzenie jedną ręką, drugą nadal mogę łapać smartfona czy przesuwać kwietnik, nie czując dyskomfortu w nadgarstku.

Montaż? Dosłownie moment. Wszystkie elementy wskakują na zatrzask z przyjemnym „klik” i trzymają pewnie. Nie musiałem zaglądać do instrukcji ani szukać śrubokręta. Rozwinąłem teleskopową rurę, wpiąłem turboszczotkę i – choć to drobiazg – przywitało mnie jasne, zielone światło LED. Poczułem się trochę jakbym trzymał w ręku jednego z nowszych modeli odkurzaczy marki Dyson z laserowym podświetleniem.

Urządzenie w praktyce

Po pełnym naładowaniu akumulator wskazuje 100 %, a producent obiecuje 40 minut teoretycznego sprzątania. W praktyce przy codziennym odkurzaniu mieszkania (62 m², panele, płytki i dywan) układ sił wygląda następująco: tryb normalny zjada około 10 % baterii przez pięć–sześć minut intensywnej pracy. Innymi słowy, realne 30–32 minuty są w zasięgu, jeśli nie maltretujemy turbo przy każdym paproszku. Turbo zachowuję na specjalne okazje: sierść kota w dywanie z długim włosiem, strefa przed drzwiami balkonowymi, gdzie zbiera się piasek z butów, albo przeschnięta ziemia doniczkowa rozsypana przez moją roślinną dżunglę.

Siła ssania 23 kPa nie jest pustym hasłem w specyfikacji. „Test konfetti” – czyli sól, pieprz, liście herbaty i papierowe ścinki rozsypane w równym pasie na panelach – zdał celująco. Jedno przelotowe pociągnięcie zbiera całość, a drugi przejazd nie znajduje już nic. Odkurzacz nie przepycha drobinek na boki, tylko wciąga je od razu, co w tanich modelach nie zawsze jest oczywiste.

Turboszczotka to gwiazda wieczoru. Razem z klasycznym włosiem producent użył miękkich pasków silikonowych, które wchodzą głębiej we włókna dywanu, wyciągając kurz i okruszki. 35 drobnych ząbków tnie włosy na bieżąco, więc po miesiącu używania nie znalazłem na wałku tej nieprzyjemnej „kołdry” z kłaków, z którą trzeba szarpać się nożyczkami. Zielone diody LED? Brzmi jak bajer, ale po pierwszym odkurzaniu w półmroku zrozumiałem sens. Kurz na panelach wyłania się jak fluorescencyjny proszek pod lampą UV – nagle widzisz to, co normalnie pozostaje niewidoczne i automatycznie sprzątasz dokładniej. Potrafiłem gasić górne światło w korytarzu tylko po to, by patrzeć, jak zielona smuga pokazuje każdy pyłek.

- Advertisement -

Zwróćcie uwagę na ergonomię. Uchwytem można kręcić w nadgarstku, a przegub szczotki pozwala niemal zawrócić w miejscu, co przydaje się między nogami krzeseł w jadalni. Schody? Trzymam jednostkę w jednej ręce, drugą stabilizuję rurę i lecę w górę, stopień po stopniu. Masa urządzenia jest na tyle niewielka, że po kwadransie czuję jedynie lekkie zmęczenie przedramienia, nie ból barku, jak przy cięższych modelach.

Co mi się nie spodobało

Na papierze możliwość postawienia odkurzacza pionowo brzmi cudownie. W końcu wszyscy znamy sytuację: dzwoni telefon, trzeba otworzyć drzwi kurierowi, a rura odkurzacza z hukiem osuwa się po ścianie. Tutaj producent wprowadził blokadę, która automatycznie „zamyka” przegub szczotki przy określonym kącie. Tyle że kąt ten jest zbyt mały – wystarczy szerzej wychylić rękę, przegub zaskakuje i odkurzacz staje jak przypięty do sztalugi. Wałek unosi się w powietrzu, urządzenie sunie na małych kółeczkach, a ja w środku akcji muszę docisnąć szczotkę stopą, żeby ruszyć dalej. Przy dłuższym, rytmicznym machaniu jest to frustrujące, zwłaszcza gdy chcę płynnie przesuwać się po salonie.

Druga rzecz: stabilność po zablokowaniu w pozycji stojącej. Przy najkrótszej rurze Jigoo jest tak pewny, że można by na nim oprzeć parasolkę. Wersja maksymalnie rozciągnięta – którą wybieram, bo mam 182 cm wzrostu – jest już znacznie bardziej podatna na wywrócenie. Zdarzyło się, że po odstawieniu odkurzacza, ten po kilkunastu sekundach wybrał opcję runięcia z impetem na płytki. Na szczęście plastik jest wytrzymały: klips z logo odskoczył, lecz obudowa nie złapała nawet rysy. Punkt dla jakości materiałów, minus dla projektu blokady.

Na koniec pojemnik na kurz. Ma wygodną zapadkę, otwierasz, wszystko wpada prosto do worka… dopóki nie sprzątasz czegoś, co przykleja się do ścianek. Ponieważ pojemnik nie wysuwa się, czasem trzeba potrząsnąć albo szturchnąć palcem, by drobny pył spadł z plastikowych zakamarków. To drobnostka, ale przy szybkim sprzątaniu przed niespodziewanymi gośćmi człowiek zauważa każdy niepotrzebny gest.

Kup ten odkurzacz ze zniżką

Kupon zniżkowy: JOTEM4

https://jotem.in/link/JigooC200

-reklama-

Podsumowanie

Po czterech tygodniach mogę śmiało powiedzieć, że Jigoo C200 zaskoczył mnie pozytywnie. Za niecałe 400 zł dostajemy realne pół godziny sprzątania, wystarczającą moc do codziennych zabrudzeń, świetną turboszczotkę z podświetleniem, oraz wymienny akumulator, który można ładować osobno – to rzadkość w tym budżecie. Lekkość konstrukcji sprawia, że nie męczymy się nawet przy sprzątaniu schodów czy samochodu, a zielone LED‑y zmieniają zwykłe odkurzanie w coś w rodzaju polowania na kurz. Czy urządzenie jest bez wad? Oczywiście nie. Uciążliwa blokada potrafi wybić z rytmu, stabilność przy maksymalnie wysuniętej rurze wymaga czujności, a zbiornik mógłby wysuwać się z obudowyj, by nie trzeba było wytrzepywać resztek. Dodajmy do tego dyskusyjną kolorystykę – bo brąz zawsze wzbudza emocje – i mamy pełen obraz. Jednak gdy zsumuję minusy i plusy, waga przechyla się mocno na korzyść C200. Jeśli potrzebujecie drugiego odkurzacza do piętrowego domu, sprzętu, który będzie zawsze pod ręką w garażu, albo narzędzia do szybkiego odświeżenia auta, ten model robi świetną robotę za niewygórowane pieniądze.

Finałowy werdykt

Cena
10
Funkcjonalność
9
Łatwość obsługi
9
Jakość wykonania
8
Czy kupiłbym ponownie
8
-reklama-

Zobacz również:

Jakub Markiewicz
Jakub Markiewiczhttps://jotem.in
Prowadzę bloga jotem.in od 2013 roku. Prywatnie zajmuje się programowaniem, marketingiem i zarządzaniem mediami. Hobbistycznie lubię robić zdjęcia oraz kręcić filmy.
Subskrybuj
Powiadom o
0 Komentarze
Najstarsze
Najnowsze Najwięcej głosów
Opinie w linii
Zobacz wszystkie komentarze

Więcej w tej kategorii

Komentarze

Najnowsze

Po czterech tygodniach mogę śmiało powiedzieć, że Jigoo C200 zaskoczył mnie pozytywnie. Za niecałe 400 zł dostajemy realne pół godziny sprzątania, wystarczającą moc do codziennych zabrudzeń, świetną turboszczotkę z podświetleniem, oraz wymienny akumulator, który można ładować osobno – to rzadkość w tym budżecie. Lekkość konstrukcji sprawia, że nie męczymy się nawet przy sprzątaniu schodów czy samochodu, a zielone LED‑y zmieniają zwykłe odkurzanie w coś w rodzaju polowania na kurz. Czy urządzenie jest bez wad? Oczywiście nie. Uciążliwa blokada potrafi wybić z rytmu, stabilność przy maksymalnie wysuniętej rurze wymaga czujności, a zbiornik mógłby wysuwać się z obudowyj, by nie trzeba było wytrzepywać resztek. Dodajmy do tego dyskusyjną kolorystykę – bo brąz zawsze wzbudza emocje – i mamy pełen obraz. Jednak gdy zsumuję minusy i plusy, waga przechyla się mocno na korzyść C200. Jeśli potrzebujecie drugiego odkurzacza do piętrowego domu, sprzętu, który będzie zawsze pod ręką w garażu, albo narzędzia do szybkiego odświeżenia auta, ten model robi świetną robotę za niewygórowane pieniądze.Tani odkurzacz bezprzewodowy Jigoo C200 - recenzja, test