Film Gość, to kawał dobrego thillera ze świetną muzyką. Przynajmniej do połowy filmu, bo wprowadzony przez twórców zwrot akcji wprowadził szereg błędów logicznych i rażących uproszczeń. Recenzja.
Film Gość (The Guest) przedstawia losy rodziny Petersonów po śmierci ich syna, który zginął na froncie. Pewnego dnia, do ich domu w małej miejscowości przyjeżdża David (Dan Stevens). Mężczyzna właśnie skończył służbę i był największym przyjacielem poległego żołnierza. Postanowił odwiedzić rodzinę kolegi i przekazać im ostatnie jego słowa. Jest grzeczny, dobrze wychowany i wzbudza zaufanie. Po tym, jak zostaje przyjęty do ich domu, w okolicy mają miejsce serie niewyjaśnionych morderstw.
David zżywa się z rodziną i pomaga im w rozwiązywaniu ich problemów. Zauroczeni osobą Davida, Petersonowie szybko zaczynają traktować go jak członka rodziny. Nagle okazuje się, że David nie jest do końca tym, za kogo się podaje.
Akcja trzyma w napięciu, wręcz widz w pewnym momencie zaczyna lubić głównego bohatera. Trzeba przyznać, że świetna rola Stevensa. Efekt potęguje świetna muzyka, która potrafi przenieść nas klimatem do elektroniki lat 90.
Niestety zanim akcja rozwinie się na dobre, twórcy postanowili nagle uprościć wiele elementów filmu. To bardzo popsuło odbiór całego filmu. Jednak polecam obejrzeć film, właśnie za muzykę i grę głównego aktora.
Super film, polecam ponieważ trzyma w napięciu do samego końca!