Partybox Keg (MT 3168) to najnowszy, bezprzewodowy głośnik BT od firmy Media-Tech. Jak sprawuje się w praktyce i czy warto go kupić? Zapraszam na test.
Partybox Keg to już kolejny głośnik BT tego producenta, który mam okazję testować. Poprzednie miały swoje plusy i minusy, ale łączyły je przede wszystkim: całkiem niezłe wykonanie i niska cena. Jak jest w tym przypadku? Dodam, że sprzęt otrzymałem od producenta.
Głośnik jest dość duży i w miarę ciężki. Waży 3 kilogramy i ma prawie pół metra wysokości. Co ciekawe, możemy go postawić wyłącznie w pionie. Mimo specjalnych wcięć i spłaszczenia po bokach obudowy, głośnik nie chce stać w poziomie i zaczyna się po prostu turlać po podłodze.
Na górze obudowy znajduje się centralnie umieszczone pokrętło do regulacji głośności. Działa bez oporu więc warto zwrócić na to uwagę, gdy chcemy delikatnie ściszyć lub zwiększyć głośność. Poniżej pokrętła znalazło się miejsce na wejście mikrofonu (w zestawie), przełącznik do włączenia i wyłączenia głośnika, 4 przyciski funkcyjne, wejście 5V do ładowania, wejście AUX oraz wejście na karty microSD i pendrive.
O ile sam wygląd ogólny głośnika Media-Tech Partybox keg jest bardzo ładny. W oczy rzuca się metalowa siatka chroniąca głośniki. Jest metalowa i dobrze spasowana – zdecydowanie nadaje charakteru głośnikowi. Tak sam panel centralny sprawia wrażenie po prostu taniego i byle jakiego. Moją uwagę przykuł główny włącznik. Wygląda jak z taniej, chińskiej zabawki. Po raz kolejny głośnik nie pamięta wyboru trybu pracy, więc jeżeli słuchamy na nim wyłącznie radia, przy każdym włączeniu musimy przełączyć się między domyślnym trybem BT, a właśnie pasmem radiowym. Irytowało mnie to w poprzednich głośnikach od Media-Tech i w tej nowości nic się nie zmieniło w tej kwestii. Warto wspomnieć o podświetleniu LED-RGB. Jeżeli komuś przeszkadza, można je wyłączyć, ale mi się nawet spodobało.
Producent chwali się na swojej stronie, że wbudowany akumulator litowo-jonowy pozwala na 10 godzin ciągłego grania. Z kolei na opakowaniu urządzenia czas ten zmalał już o dwie godziny. W rzeczywistości, w pełni naładowany akumulator, pozwala na słuchanie muzyki przy około 20-25% mocy przez maksymalnie 4 godziny. Znacznie odbiega to od deklaracji producenta.
To, co mnie zdziwiło w trakcie zabawy z MT 3168, to przyciski funkcyjne. Nie są do końca logiczne. Dotychczas, aby np. przewinąć muzykę, lub wystroić radio, przyciskało się na dłużej klawisz next lub back. Tutaj mamy drugi regulator głośności od 0 do 30, który domyślnie ustawiony jest na 30. Oznacza to, że głośność można regulować na dwa oddzielne, niepowiązane ze sobą sposoby. Jest to nielogiczne i problematyczne. Niestety, ale urządzenie nie zapisuje tych ustawień, więc po jego ponownym włączeniu, z powrotem wrócimy na maksymalne – 30.
Dlaczego jest to istotne i o tym wspominam? Przy przełączaniu się między funkcjami np. z BT na FM, głośnik potrafi wydać z siebie głośny trzask. Udaje się to wyeliminować właśnie poprzez ściszenie poziomu 30/30 do np. 15/30 i dalszą regulację pokrętłem. Jeżeli jednak nasze ustawienia nie są zapisywane, musimy przyzwyczaić się do trzasku i problemu ze słuchaniem cicho muzyki (samym pokrętłem ciężko jest ustawić ciche odtwarzanie).
No dobra. Czepiam się dość mocno, ale nie kupujecie takich głośników, by na nie patrzeć. Jak to wszystko gra? Producent chwali się, że głośnik BT Partybox Keg ma subwoofer i moc na poziomie 50W RMS. Muszę przyznać, że czystość dźwięku jest pozytywnie zaskakująca. Jednak zapomnicie o subwooferze i schodzeniu do niskiego basu. Tutaj jest on praktycznie niesłyszalny i zdecydowanie dominuje góra. Jest jednak dość czysta, co mi się bardzo spodobało.