Netflix opublikował własnie najnowszy film produkcji Netflix Originals pt. „Bright”. Film, w którym główną rolę gra Will Smith kosztował blisko 90 milionów dolarów i ma stworzyć zalążek uniwersum na skalę Marvela czy DC. Bright również jako pierwszy film serwisu streamingowego otrzymał już zamówienie na kolejną część.
Akcja tego wartkiego thrillera w reżyserii Davida Ayera (reżysera „Legionu samobójców” i „Bogów ulicy” oraz scenarzysty „Dnia próby”) toczy się w alternatywnej teraźniejszości, w której od zarania dziejów ludzie, orki, elfy i wróżki żyją obok siebie. Dwoje policjantów pochodzących z zupełnie różnych środowisk — człowiek Ward (Will Smith) i ork Jakoby (Joel Edgerton) — wyrusza na rutynowy nocny patrol, który zmieni znaną im rzeczywistość. Wspólnie muszą przezwyciężyć osobiste różnice i stawić czoła hordom wrogów, aby ochronić młodą elfijkę i pewien zapomniany przedmiot, który w niewłaściwych rękach może sprowadzić na cały świat zniszczenie.
Jestem już po seansie i muszę przyznać, że mam mieszane uczucia. Pomysł na fabułę filmu jest dość ciekawy ale mocno uproszczony. Przypomina to efekt burzy mózgów nastolatków ze szkolnego kółka fantasy. W samym filmie nie brakuje różnych dziwnych rozwiązań, które na długo zapadają w pamięć i sprawiają, że zastanawiamy się, o co twórcom dokładnie chodziło bo momentami po prostu brakuje logiki. UWAGA SPOILER. Przytoczę tutaj chociażby scenę, w której oficer Ward strzela w pojemnik z gazem do zapalniczki, który znajduje się w sklepie na stacji paliw. Strzał rozpoczyna cykl reakcji łańcuchowych, które wysadzają całą stację paliw. KONIEC SPOILERA.
Mimo wszystko, Bright to szybka akcja, sporo efektów specjalnych i nietypowe podejście do bohaterów, więc zapewni Wam rozrywkę na 2 godziny w zimowy wieczór.