Słuchawki Turtle Beach Stealth 700 Gen 3 to prawdziwy kombajn bezprzewodowy dla graczy i nie tylko. Używam ich na co dzień do pracy przy komputerze i wieczornych sesji gamingowych na PC. A w razie potrzeby – mogę szybko połączyć się z telewizorem, czy innym sprzętem obsługującym BT. Po kilku tygodniach z tym headsetem muszę przyznać – robi wrażenie. Nie jest to jednak sprzęt bez wad. W tej recenzji opowiem subiektywnie o plusach i minusach Stealth 700 Gen 3. A ten sprzęt otrzymałem bezpośrednio od producenta. Dziękuję za wspieranie moich blogów i kanałów.

Zacznijmy od technikaliów
Stealth 700 Gen 3 to bezprzewodowe słuchawki wokółuszne (over-ear) z zamkniętymi muszlami, wyposażone w duże przetworniki 60 mm o konstrukcji Eclipse Dual Drivers. Oznacza to, że w każdej słuchawce zastosowano podwójny układ – dedykowany woofer dla niskich tonów i tweeter dla wysokich. Pasmo przenoszenia wynosi standardowe 20 Hz – 20 kHz, ale już sama obecność 60-mm driverów sugeruje mocne, „pełne” brzmienie. I rzeczywiście, dźwięk jest potężny i efektowny – dół pasma schodzi głęboko, a wysokie tony są delikatnie podbite dla wyostrzenia detali typu kroki czy strzały w grach. Profil brzmieniowy jest typowo gamingowy (podkreślony bas i góra) bardziej niż neutralny audiofilsko. Mi to odpowiada – wybuchy brzmią z impaktem, a muzyka elektroniczna czy hard rock mają odpowiednią energię. Co ważne, środek pasma nie ginie całkowicie; dialogi w filmach i grach, czy wokale w muzyce są nadal czytelne. W razie potrzeby można też skorygować EQ – producent udostępnia w aplikacji aż 10-pasmowy equalizer z profilami i możliwością zapisu własnych ustawień.

Jednym z największych wyróżników Stealth 700 Gen 3 jest podwójna łączność bezprzewodowa. Słuchawki obsługują równocześnie 2.4 GHz (przez dołączone nadajniki USB) oraz Bluetooth 5.2. W praktyce oznacza to, że możemy np. grać na PC, korzystając z dedykowanego dongla o niskich opóźnieniach, a jednocześnie mieć słuchawki sparowane po Bluetooth z telefonem czy telewizorem i słyszeć dźwięk z obu źródeł jednocześnie. Co więcej, Turtle Beach dało w zestawie aż dwa nadajniki USB – możemy więc wpiąć jeden do PC, a drugi do PS5 lub Xbox. Dzięki temu CrossPlay Dual Wireless możemy mieć np. jeden dongle w PC, drugi w konsoli, i przełączać się między nimi przyciskiem na prawej muszli (tzw. przycisk CrossPlay). Takiego rozwiązania właściwie konkurencja nie oferuje – zwykle headsety działają albo z jedną platformą, albo wymagają ręcznego przepinania nadajnika. Tu jest to rozwiązanie świetnie i bezproblemowo. Sam często korzystam z połączenia 2.4 GHz z PC, a gdy chcę odebrać telefon lub puścić muzykę z telefonu – po prostu dorzucam dźwięk Bluetooth. Słuchawki mają osobne pokrętła głośności dla dźwięku z 2.4 GHz i z Bluetooth, więc łatwo zbalansować oba źródła. To naprawdę uzależnia – trudno będzie mi wrócić do headsetu, który nie potrafi miksować dwóch urządzeń na raz.

Aplikacja Swarm
Oczywiście jest też aplikacja – Turtle Beach Swarm II – dostępna na PC oraz urządzenia mobilne. Pozwala dostosować mnóstwo rzeczy: od wspomnianego EQ, przez ustawienia mikrofonu (czułość, mic monitoring czyli odsłuch własnego głosu, bramka szumów itp.), po przypisanie funkcji do dodatkowego pokrętła i przycisku. Możemy np. ustawić, by dolne pokrętło regulowało poziom basu albo głośność mikrofonu, a przycisk Mode przełączał profile dźwiękowe lub włączał funkcję Superhuman Hearing. Właśnie, Superhuman Hearing – to kolejny bajer Turtle Beach, który w teorii podbija najdrobniejsze dźwięki otoczenia (szczególnie kroki, przeładowania broni itp.), dając przewagę w sieciowych FPS. W praktyce jednak ten tryb niewiele wnosi; w moim odczuciu nawet pogarsza ogólną jakość dźwięku przez zbytnie wyostrzenie. Dobrze, że jest to tylko opcja do włączenia, a nie stały efekt.

Skoro mowa o wyróżnikach na tle konkurencji, warto wspomnieć też o żywotności baterii. Stealth 700 Gen 3 deklarują czas pracy do 80 godzin na jednym ładowaniu. To wynik znakomity – dla porównania wiele popularnych modeli bezprzewodowych oferuje 20-40 godzin, może ~70 godzin (np. Razer BlackShark V2 Pro 2023 daje ~70 h), a absolutnym rekordzistą jest HyperX Cloud Alpha Wireless (do 300 h, kosztem braku Bluetooth). W moim użytkowaniu Turtle Beach faktycznie trzymają długo – ładuję je średnio raz na kilkanaście dni, przy codziennym użytku po kilka godzin. Co ważne, jest też szybkie ładowanie: już 15 minut pod kablem (USB-C, na szczęście) wystarcza na około 3 godziny grania. To świetna sprawa, kiedy przed sesją zorientujemy się, że słuchawki są rozładowane – podpinamy na moment i zaraz można kontynuować rozgrywkę.
Kilka słów o łączności Bluetooth. Mamy tutaj moduł BT 5.2, natomiast obsługiwane kodeki to podstawowe SBC oraz prawdopodobnie AAC. Nie ma tutaj LDAC – wygląda na to, że tych bardziej zaawansowanych kodeków brak. W praktyce jakość dźwięku po Bluetooth jest więc dobra, choć nie audiofilska – słychać trochę mniej szczegółów i dynamiki niż przy połączeniu 2.4 GHz, ale do oglądania filmów czy grania na Switchu absolutnie wystarcza. Opóźnienie dźwięku przez Bluetooth oceniam jako niskie – nie zauważyłem irytującego rozjazdu audio-wideo podczas oglądania Netflixa na TV. Zasięg również bez zarzutu: po całym mieszkaniu mogę chodzić bez utraty sygnału, zarówno na donglu 2.4 GHz, jak i po BT.

Dodam jeszcze, że nie uświadczymy tu żadnych kabli audio – headset nie posiada wejścia 3,5 mm, ani trybu USB audio. Jedyne złącze to USB-C służące do ładowania. Dla mnie to nie problem, bo i tak korzystam z bezprzewodowego działania, ale warto mieć świadomość, że po kablu analogowym nie zagramy. Jeśli ktoś lubi klasyczne podłączenie jackiem do DAC-a czy pada, to ten model tego nie przewiduje. W zamian dostajemy jednak tyle bezprzewodowych opcji, że nie trudno wybaczyć brak kabla.
Jakość dźwięku w grach i muzyce
No dobrze, specyfikacja swoje, a jak Stealth 700 Gen 3 wypadają w praktyce? Krótko mówiąc: znakomicie, zwłaszcza w grach. Dźwięk jest bogaty i przestrzenny, choć nie jest to może tak szeroka scena jak w otwartych słuchawkach – w końcu to zamknięta konstrukcja. Mimo to, dzięki szczelnym, dużym nausznikom uzyskujemy niezłą izolację pasywną, co przekłada się na immersję. Gdy odpaliłem np. Cyberpunk 2077, czy BF6 dźwięki otoczenia wciągały mnie całkowicie – łatwo zlokalizować skąd dochodzą odgłosy, a każdy szmer tła buduje klimat. W dynamicznych strzelankach zestaw radzi sobie równie dobrze – kroki przeciwników, przeładowania broni, odgłosy przeładowań są wyraźne i dają przewagę, bo szybciej reaguję na to, co słyszę wokół. Headset obsługuje dźwięk przestrzenny typu Windows Sonic i Dolby Atmos (na Xbox/PC) – jeśli włączyć te formaty, odczucie kierunkowości jest jeszcze lepsze. Co prawda soundstage (scena) nie jest bardzo rozległa – czuć, że dźwięk jest blisko uszu, a nie jak w otwartym audiofilskim headsetcie – ale kierunkowość i tak oceniam wysoko.
A co z odsłuchem muzyki? Tutaj również pozytywne zaskoczenie. Spodziewałem się, że Turtle Beach nastawił headset stricte na efekty w grach kosztem muzykalności, ale na szczęście tak nie jest. Dzięki mocnym wooferom bas ma kopa, co słychać w utworach elektronicznych i hip-hopie – linie basowe są głębokie i satysfakcjonujące. Rock i metal też brzmią bardzo dobrze: gitary mają odpowiednią agresję, perkusja potrafi „uderzyć”, a wokale przebijają się przez ścianę dźwięku bez problemu. Oczywiście, nie jest to poziom referencyjnych słuchawek hi-fi – pasmo jest trochę podkoloryzowane pod „fun” granie. Mimo to, słuchając ulubionych kawałków, czerpałem frajdę. W razie czego można skorzystać z presetów EQ – jest m.in. tryb Bass Boost, Treble Boost czy Vocal Boost – albo dostroić pasma ręcznie w aplikacji. Warto jednak dodać, że tylko przy połączeniu przez 2.4 ghz możemy przełączyć się w tryb 24 bity. Przy BT pozostaje jedynie 16 bit i słychać tę różnicę.

Co ważne, nawet przy bardzo wysokiej głośności dźwięk pozostaje czysty i nie trzeszczy. Te słuchawki potrafią grać naprawdę głośno – mam wrażenie, że skala idzie do „11” jak w kultowym memie. Dla osób lubiących czasem podkręcić volume na maksa to dobra wiadomość – zapasu mocy nie brakuje.
Mikrofon i przydatność w pracy zdalnej
Jednym z powodów, dla których wybrałem ten model, była chęć posiadania uniwersalnych słuchawek do grania i do pracy. Pracuję z domu, więc na co dzień uczestniczę w wideokonferencjach, rozmawiam na Slacku/Teams itp., czy po prostu słucham muzyki. Stealth 700 Gen 3 spisują się tu bardzo dobrze, choć z pewnymi uwagami.
Mikrofon jest wysięgnikowy, typu flip-to-mute – czyli uchylany: opuszczamy go, gdy chcemy mówić, a podnosząc z powrotem automatycznie wyciszamy swoje wejście. Konstrukcyjnie przypomina to rozwiązania z innych headsetów, z tą różnicą, że nie jest elastyczny (to sztywne ramię z plastiku), więc nie ustawimy dowolnie odległości od ust. Został jednak dobrze wymierzony – po opuszczeniu znajduje się w sensownej pozycji przy ustach i nie trzeba go regulować. Gdy go podniesiemy, prawie znika w obudowie (chowa się we wgłębieniu muszli) i nie wadzi w niczym. Bardzo lubię tę opcję, bo po pracy, słuchając muzyki, mogę całkowicie “schować” mikrofon i cieszyć się słuchawkami jak normalnymi nausznikami bez pałąka przed twarzą. To dodatkowo chroni sam mikrofon przed uszkodzeniem, gdy np. odkładamy słuchawki. Notorycznie psułem mikrofony w innych słuchawkach. Raz kupiłem takie z odpinanym mikrofonem i zaraz go gdzieś zgubiłem.
Jakość nagrywanego głosu oceniam na przyzwoitą. Moi współpracownicy na Zoomie/Teams nie skarżyli się, żebym był niewyraźny – wręcz chwalili, że mnie dobrze słychać. Dźwięk z mikrofonu jest czysty i dość naturalny, choć oczywiście czuć, że to mikrofon headsetowy, a nie studyjny mikrofon na wysięgniku. Mówiąc w skrócie, brzmi dobrze jak na headset, ale nadal jak headset. W praktyce oznacza to, że do rozmów, Discorda, czatu w grach czy telekonferencji jest w zupełności wystarczający: głos jest zrozumiały, raczej pozbawiony szumów, choć ma trochę przytłumione, wąskie brzmienie. Słuchawki mają też mikrofon z redukcją hałasu wspomaganą algorytmami AI. Testowałem to – faktycznie np. szum chłodzenia wodnego komputera, czy wentylatora biurkowego czy stukot klawiatury mechanicznej w tle staje się mniej słyszalny dla rozmówców. Cudów z tego nie ma, ale zawsze coś.
Dla zastosowań home office doceniam również funkcję mic monitoring – czyli możliwość słyszenia własnego głosu w słuchawkach. Nienaturalne jest dla mnie mówić do kogoś przez zamknięte słuchawki i nie słyszeć samego siebie (wtedy często człowiek podświadomie zaczyna krzyczeć). Tutaj mogę włączyć odsłuch i regulować jego poziom – super sprawa, której brakuje w wielu tańszych zestawach. Słuchawki dzięki zamkniętej konstrukcji lekko tłumią dźwięki z otoczenia, więc ten odsłuch własny się przydaje, by nie odciąć się całkiem od świata.
Komfort, wykonanie i ergonomia
Przy pierwszym wyjęciu z pudełka pomyślałem: ale to kawał słuchawek. Trzeba przyznać – są spore i masywne. Ważą ok. 402 g, czyli więcej niż przeciętny gamingowy headset (~300 g). Na szczęście masa jest dobrze rozłożona, a materiały użyte w nausznikach i pałąku sprawiają, że nie odczuwa się dyskomfortu. Naprawdę – choć headset wygląda na ciężki, to na głowie leży pewnie i wygodnie. Brakuje tu co prawda modnego ostatnio samodopasowującego się pałąka z zawieszką (tzw. ski-band), ale klasyczny pałąk Turtle Beach jest tak miękko wyściełany, że nic nie ciśnie. Producent zastosował grubą warstwę pianki memory pokrytą hybrydowo skórą ekologiczną i oddychającym materiałem na poduszkach. Efekt? Słuchawki są przyjemnie miękkie w kontakcie z głową – nic nie uwiera nawet przy wielogodzinnym noszeniu. A co z osobami noszącymi okulary? Turtle Beach chwali się technologią Glasses-Friendly, co oznacza specjalne kanaliki w poduszkach zmniejszające nacisk na zauszniki okularów.
Jeśli chodzi o jakość wykonania, jestem pod wrażeniem. Konstrukcja jest w większości plastikowa, ale to dobry plastik, matowy i solidny. Nic nie trzeszczy, nic nie odstaje. Pałąk w środku ma stalowe wzmocnienie, a widełki mocujące muszle są metalowe, co dodaje trwałości. Całość sprawia wrażenie bardzo wytrzymałej – nawet trochę pancernej. Mechanizm regulacji rozmiaru chodzi z odpowiednim oporem, więc samoczynnie nic się nie przestawia. Muszle obracają się o 90 stopni (można je na płasko położyć na karku lub stole) i też są solidnie zamocowane – nic się nie poluzowało przez intensywne używanie. Oczywiście, ta wytrzymała budowa i duży rozmiar sprawiają, że na głowie headset wygląda dość “grubo” – nie są to dyskretne słuchawki, tylko raczej pokaźny sprzęt. Mi to nie przeszkadza w domu, ale na ulicę raczej bym w nich nie wyszedł.
Mam jednak mieszane uczucia, co do ergonomii i obsługi przycisków. Z jednej strony, dostajemy mnóstwo opcji: są aż trzy pokrętła (głośność główna, głośność Bluetooth, oraz dodatkowe do własnej konfiguracji), jest przycisk zasilania, przycisk Bluetooth (parowanie/odtwarzaj/pauzuj/odbierz połączenie telefoniczne) oraz przycisk Mode (zmienia EQ lub inne funkcje, zależnie od ustawień). Bardzo doceniam osobną regulację głośności BT i gier – to rzadko spotykane i niezwykle przydatne. Z drugiej strony, rozmieszczenie tylu elementów na muszlach sprawia, że trzeba się przyzwyczaić. Na lewej słuchawce mam dwa pokrętła jedno pod drugim i przycisk Mode, na prawej – jedno pokrętło i przyciski do BT/crossplay. Początkowo zdarzało mi się pomylić gałki (np. chciałem przyciszyć grę, a zmniejszyłem głośność Bluetooth). Po paru dniach jednak nauczyłem się na pamięć co jest gdzie – i jest okej. Natomiast osób początkujących może to na starcie przytłoczyć.
Cieszy za to łatwość konfiguracji – parowanie BT odbywa się standardowo (przytrzymaj przycisk BT, wykryj na urządzeniu), a nadajniki 2.4 GHz są sparowane fabrycznie. Wystarczy je wpiąć do USB, włączyć słuchawki – i działa, bez instalacji sterowników. Aplikację Swarm II zainstalowałem na PC i telefonie – obie pozwalają aktualizować firmware headsetu i nadajników. Czasami trzeba jednak kilka razy kliknąć połączenie ze słuchawkami, bo aplikacja potrafi ich nie wykryć o razu.
Na koniec wspomnę jeszcze o braku aktywnej redukcji szumów (ANC). W tej półce cenowej niektórzy konkurenci zaczynają dodawać ANC, choć zwykle w headsetach gamingowych nie jest ono tak skuteczne jak w słuchawkach typowo miejskich. Turtle Beach zrezygnował z ANC, stawiając na dobrą pasywną izolację przez duże poduszki. Szczerze? Nie odczułem braku ANC. Kiedy gram czy rozmawiam, w tle i tak nie mam ekstremalnych hałasów. Pasywne tłumienie wygłusza np. odgłos wentylatora komputera czy szum w pomieszczeniu na tyle, że nic nie przeszkadza. Oczywiście, ANC byłoby miłym dodatkiem (zwłaszcza do użytku np. w samolocie czy biurze), ale rozumiem decyzję – pewnie pozwoliła zachować dłuższą baterię i nie zwiększać ceny.
Pewną ciekawostką jest natomiast migająca dioda LED na słuchawkach. Wokół przycisku zasilania mamy okrągłe podświetlenie LED, które sygnalizuje różne stany (parowanie, niski poziom baterii itp.). Niestety, kiedy używamy słuchawek tylko przez Bluetooth, dioda regularnie miga na zielono, i to dość jasno. W dzień to nie przeszkadza, ale wieczorem przy zgaszonym świetle potrafi rozpraszać – odbija się od ekranu albo denerwuje osoby obok. Co ciekawe, gdy słuchawki są połączone z nadajnikiem 2.4 GHz, dioda pali się ciągle i aż tak nie rzuca w oczy. Problem w tym, że przy korzystaniu tylko z TV przez BT – miga i miga. Póki co nie znalazłem opcji wyłączenia tego w ustawieniach. Mała rzecz, a potrafi zirytować.
Dla kogo są te słuchawki i czy warto?
Stealth 700 Gen 3 kosztują około $199 (w Polsce ceny oscylują w granicach 900-1000 zł). To sporo, ale dostajemy za to naprawdę dopakowany zestaw słuchawkowy. Komu bym go polecił? Przede wszystkim osobom, które korzystają z wielu urządzeń i chcą jednego uniwersalnego headsetu do wszystkiego. Jeśli gracie na PC, macie np. Xboxa i chcecie słuchać muzyki z telefonu – ten model to ogarnie. Jeżeli pracujecie zdalnie i po godzinach gracie – również będzie idealny, bo równie dobrze sprawdzi się na Slacku/Teams, co na Discordzie i w grach. Jakość dźwięku stoi na wysokim poziomie zarówno w grach, jak i przy muzyce. Warto jednak korzystać z 2.4 ghz bo tylko to pasmo pozwala ustawić 24 bity. Komfort pozwala na wielogodzinne noszenie bez zmęczenia. Bateria – bajka, ładowanie raz na kilkanaście dni. Do tego solidna budowa, więc jeśli dużo podróżujecie czy przenosicie headset – wytrzyma trudy (choć przydałby się jakiś futerał w zestawie, niestety go brak).
