Nokia Lumia 1020 wyposażona w oprogramowanie Windows Phone, to pierwszy smartfon tej firmy, który miałem okazję sprawdzić na własnej skórze. Gdy dostałem go do testów, duże wrażenie zrobiły na mnie liczby – Nokia wsadziła do tego telefonu aparat 41 megapixeli. Daje to rozdzielczość zdjęcia przy szerszej krawędzi ponad 7 tysięcy pixeli. To ponad 2 razy więcej niż moja ukochana lustrzanka.
Nokia Lumia 1020 nie jest moją pierwszą przygodą z fińskim producentem. Dobre parę lat temu w pracy używałem na co dzień Nokię N82. Telefon sprawował się świetnie i na tamte czasy był szczytem techniki. Dlatego miałem duże oczekiwania w stosunku do Lumi. Jak sprawowała się przez równo miesiąc? O tym niżej.
Na potrzeby testów, telefon udostępniła Nokia Polska. Miałem równo miesiąc, aby w praktyce sprawdzić ich hi-endowy smartfon i przekonać się do systemu „kafelków”. Telefon wygląda bardzo dobrze i pewnie leży w dłoni. Ma 4,5 calowy wyświetlacz, który wyświetla obraz w rozdzielczości 1280 x 768 px. Pod przykrywką kryje się bateria o pojemności 2000 mAH. Obracając telefon do góry nogami, niemal od razu w oczy rzuca się osłona obiektywu. To, co znajduje się pod nią zdradza napis – 41 megapixel.
Telefon zawsze trzymam blisko siebie – w pobliżu łóżka, komputera czy np. pralki gdy myję zęby. Szybko okazało się, że Nokia Lumia 1020 po prostu musi leżeć na dużej i stabilnej przestrzeni. Położenie jej na kancie umywalki nie wchodzi w grę. Osłona obiektywu powoduje, że telefon zaczyna się kiwać i może w łatwy sposób spaść z takiego blatu. Z kolei, dużo problemów sprawiło mi otwarcie obudowy. Nawet przy użyciu specjalnego kluczyka, ani ja, ani moi znajomi nie potrafili tego zrobić. W podobny sposób otwiera się osobne wejście karty microSIM. Tu jednak nie było żadnego problemu. Do tej pory zastanawiam się, po co producent utrudnił tak prostą czynność.
Nokia Lumia 1020 – pierwsze uruchomienie
Telefon uruchamia się w ekspresowym tempie. Dba o to procesor Qualcom Snapdragon S4 pracujący na dwóch rdzeniach taktowanych 1,5 ghz. Zdecydowanie wystarcza do pracy i zabawy Nokia Lumia 1020. Nie zauważyłem, aby smartfon znacząco zwolnił, zaczął się zastanawiać nad moimi poleceniami czy pracował niestabilnie. Ani razu się nie zawiesił. Kilka razy za to sam zamykał aplikacje np. w trakcie pisania wiadomości w serwisach społecznościowych.
To, co bardzo mi się spodobało, to duża liczba, genialnie prostych samouczków. Telefon nie wyświetla nam kilkuset stronicowej książki z instrukcją obsługi, a ogranicza się do prostych pytań – czego oczekujesz, co chcesz, wybierz etc. Po krótkiej konfiguracji telefonu, jest on gotowy do pracy. Niemal na każdym etapie eksploracji telefonu mamy dostępny samouczek, który krok po kroku pokaże nam, jak coś zrobić. Docenią to np. miłośnicy fotografii, którzy znajdą szereg porad dotyczących samej sztuki robienia zdjęć. Dostępny jest m.in. praktyczny samouczek odnośnie ustawiania migawki, przysłony, ostrości etc. Wszelkie zmiany są wyświetlane natychmiast na ekranie, dzięki czemu lepiej możemy zrozumieć poszczególne ustawienia. Telefon ma 2 GB pamięci ram, co jest aż nadto oraz 32 GB wbudowanej pamięci USB.
Strona główna wypełniona kafelkami wymaga chwili do przyzwyczajenia. Każdą dograną aplikację czy już istniejącą w telefonie można w łatwy sposób do niej dołączyć. Wystarczy dłużej przytrzymać daną ikonkę, aby przeciągnąć ją na przód. Podobnie z powiększaniem i zmniejszaniem jej rozmiaru. Z kolei kolorystyka zależy od naszego gustu. W menu możemy wybrać jeden z kilkunastu kolorów i odcieni, w jakim Lumia będzie nam prezentować dane. Tło może być jasne lub ciemne. Mile zaskoczyło mnie to, jak sprawdza się to w pracy przy pełnym słońcu – telefon automatycznie zmienia kontrast tła i np. ciemne tło z jasnymi literami zmienia na odwrót. Dzięki temu tekst jest łatwiej przeczytać. Bardzo pozytywne wrażenie zrobił na mnie głośnik dzwonka. Telefon potrafi wykryć czy np. niesiemy go w kieszeni i sam dostosuje odpowiednią głośność dzwonka. W moich poprzednich telefonach nigdy nie słyszałem na dworze, gdy ktoś napisał do mnie sms czy dzwonił. Tutaj nie ma tego problemu. To, co mi się nie spodobało, to jedna z ikonek wyświetlanych na ekranie. Pod obrazkiem lupy kryje się skrót do wyszukiwarki… Bing. Nie da się tego zmienić, a jej działanie pozostawia wiele do życia. W rezultacie zrezygnowałem z używania tej funkcji, a szkoda bo bywa pomocna.
Nokia Lumia 1020 – test aparatu
Tym, czym producent chwali się w Noki jest 41 megapixelowy aparat. Pozwala na zrobienie zdjęć o rozdzielczości 7712 na 4352 pixele. Robi wrażenie, zwłaszcza, że większość telefonów na rynku ma w granicach od 3,2 do 5 megapixeli. Okazuje się jednak, że owa liczba nadrukowana na telefonie jest niejako… chwytem marketingowym. Faktycznie smartfon robi dość duże zdjęcia, ale w maksymalnie 36 mpix. Skąd więc wzięła się ta większa liczba na obudowie? Otóż aparat domyślnie zapisuje dwa zdjęcia. Jedno w wysokiej rozdzielczości a drugie właśnie o wielkości brakujących 5 megapixeli. Zdaniem producenta to rozwiązanie znakomicie sprawdzi się dla osób, które często dzielą się zdjęciami np. w serwisach społecznościowych. W ten sposób mają zaoszczędzić na transferze danych. Zrobiłem kilka zdjęć i różnica w wadze pliku to prawie 600 proc. (1,2 mb oraz 7 mb). Mimo to, poczułem się jak przy czytaniu raportów spalania w samochodach, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, a oznaczone są niedużą „gwiazdką”.
Z boku obudowy znalazł się dodatkowy przycisk. Po jego przytrzymaniu telefon automatycznie odblokowuje ekran i przechodzi do aplikacji służącej do robienia zdjęć. Do pełnej gotowości mija trochę sekund, więc widząc coś ciekawego musimy zareagować dosyć szybko. Dla osób, które chcą zrobić normalne zdjęcie dostępna jest aplikacja Nokia Cam. Znacznie więcej możliwości daje nam druga dostarczana z telefonem aplikacja – Nokia Smart Cam. Możemy w niej ustawić wiele opcji dotyczących zdjęcia. Od manualnej ostrości, przez szybkość migawki, otworzyć lub przymknąć przysłonę itd. Jest się czym pobawić. Obiektyw w Nokia Lumia 1020 jest w miarę jasny. Przysłona otwiera się do wartości F/2.2. Ostrość można uzyskać już od 15 centymetrów. Zdjęcia domyślnie robimy w formacie 16:9. Trzeba się do tego przyzwyczaić bo na ekranie komputera zdjęcia wydają się bardzo szerokie. Jest też specjalna opcja do zrobienia inteligentnej serii zdjęć. Możemy w niej uwydatnić ruch czy usunąć niechciany ruchomy element. W trybie wideo nagrywamy w 1080p (full HD) w prędkości 30 klatek na sekundę.
Jak to wygląda w praktyce? W trybie wideo aż prosi się o lepszą stabilizację obrazu i lepszą detekcję kontrastu. W pełnym słońcu widać, że automatyczne systemy nie radzą sobie najlepiej. Miłośnicy filmowania docenią z kolei dużą liczbę megapixeli. Możemy zrobić dość duże powiększenie cyfrowe bez wyraźnej utraty jakości. W klastycznych aparatach w komórkach ta opcja była praktycznie nie do wykorzystania, bo jakość była nie do zaakceptowania. Dźwięk nagrywany przez telefon też jest całkiem niezły. W przypadku zdjęć nie jest źle. Jednak spodziewałem się czegoś znacznie lepszego. Nie ma aż tak wyraźnej różnicy między zdjęciami o większej i mniejszej liczby megapixeli. Zrobiłem kilka przykładowych zdjęć a następnie crop na tym samym elemencie. Mimo różnicy rozdzielczości jakość jest porównywalna.
Nokia Lumia 1020 to smartfon, który zbiera bardzo dobre opinie wśród swoich użytkowników. Jest szybki, ma świetny wyświetlacz, na którym z przyjemnością ogląda się zdjęcia i filmy oraz po prostu wygląda ładnie. System Windows Phone sprawuje się dobrze, ale bardzo wyraźny jest brak dużej ilości aplikacji dostępnych na rynku. Gdy testowałem ten telefon, dopiero na rynku pojawiła się wersja beta Instagrama. O takich aplikacjach jak MMPK czy Endemondo możemy jeszcze zapomnieć. Mimo to, telefon ma bardzo duży potencjał, a aparat świetnie sprawdzi się dla osób, które lubią dokumentować wszystko dookoła. W końcu najlepszy aparat to ten, który mamy akurat przy sobie.
Wszystkie zdjęcia, wideo: Jotem.in