Sniper Elite 3 to gra, w której wcielamy się w snajpera aliantów z czasów drugiej wojny światowej. Cała akcję osadzono w Afryce Północnej. Czy warto kupić grę?
Wielu producentów klasycznych gier z czasów drugiej wojny światowej ucieka już tego klimatu. Wydawać się może, że ta tematyka jest już mocno wyeksploatowana. Twórcy Sniper Elite 3 zaryzykowali i postawili na mniej znany front z tamtych czasów. Gracz zmierzy się z wrogiem w ośmiu lokalizacjach w Afryce Północnej. Są ruiny Tobruku, przełęcze czy oazy. Nie ma powielanych schematów.
[su_youtube_advanced url=”https://www.youtube.com/watch?v=WNLVBoDlk44″ width=”540″ controls=”alt” showinfo=”no” autoplay=”yes” rel=”no”]
Same mapy są bardzo dobrze zaprojektowane i znacznie większe niż były w poprzednich częściach gry. Poruszając się po lokalizacjach nie możemy bezmyślnie biec gdzie nam się podoba. Każdy element krajobrazu jest nieprzypadkowy. W wysokiej trawie wrogowi ciężko będzie nas dostrzec, a jeżeli staniemy przy zapalonej lampie, przeciwnik może zauważyć nasz cień. Gra zachęca do wykorzystywania zaprogramowanych skryptów. Tak oto, przelot myśliwców na polu bitwy sprawi, że możemy poruszać się czy strzelać niezauważenie, a uszkodzony przez nas silnik będzie wydawał cykliczne odgłosy, które zadziałają w ten sam sposób.
Należy przy tym zaznaczyć, że Sniper Elite 3 nie jest grą typu sandbox, świat też nie jest całkiem otwarty. Wielokrotnie chciałem wskoczyć na niedużą skałę czy klif na krawędzi mapy. Jednak spotykałem się z niewidzialną ścianą, która na to nie pozwala. Mimo, że za niewielką skałą jest normalna droga. Kilka razy przechodząc obok np. krawędzi budynku zsunąłem się pod ziemię i zginąłem. Nie oznacza to jedna, że jak po sznurku idziemy z punktu a do b. Poruszając się między nimi mamy do wyboru różne ścieżki, na których np. możemy zastawiać pułapki na wroga.
A przed samą misją możemy dobrać broń, gadżety do niej i dodatkowe wyposażenie. Jest to jednak głównie kosmetyczny dodatek niż bardzo funkcjonalny. Warto też zwiększyć poziom trudności na maksymalny. Wtedy dopiero robi się ciekawie, a zastrzelenie przeciwnika nie jest już takie banalnie proste. To rodzaj wyzwania, który sprawia dużą frajdę.
Sniper Elite 3 jest dobrze zoptymalizowany. Na wysokich detalach zadowala oko i działa płynnie. Spodobała mi się też kill cam, chociaż po dłuższej grze stał się bardzo męczący. Gdy strzelimy do przeciwnika kamera podąża za pociskiem. Przed samym trafieniem, widzimy w przekroju, które organy kula niszczy przy trafieniu. Na początku robi to spore wrażenie, ale z czasem widzimy jak bardzo jest to niedopracowane. Podobnie jak zachowanie sztucznej inteligencji. Gdy wróg namierzy naszą pozycję potrafi zaatakować w mgnieniu oka używając przeróżnych taktyk. Np. jeden ze strzelców przydusi nas na pozycji, a inny podbiegnie i obrzuca granatami. Jednak gdy zastrzelimy przeciwnika, stojącego obok drugiego wroga i nie zostaniemy wykryci, przeciwnik po chwili stwierdza, że to fałszywy alarm i chodzi po zwłokach swojego kompana. Trochę to dziwne. Spróbujcie też rzucić kamieniem w żołnierza.
Fizyka w Sniper Elite 3 też pozostawia wiele do życzenia. Trafienie we wroga na wieży nie sprawi, że zleci z niej jak w hollywoodzkiej produkcji. Natomiast zastrzelenie przeciwnika stojącego na ziemi może rzucić jego ciałem na kilka metrów jak po trafieniu z wyrzutni rakiet.
Sniper Elite 3 to gra, która sprawi, że przez długie godziny będziemy się zakradali do przeciwnika starając się zrobić jak największe spustoszenie w jego szeregach. Chętnie do niej będziemy też wracać, a takie powinny być gry.