Xtrfy m42 to myszka komputerowa dedykowana w szczególności dla graczy. Urządzenie wyróżnia przede wszystkim niezwykła lekkość. Jak sprawuje się w praktyce? Zapraszam na test.
Xtrfy to marka, która może nie być Wam jeszcze dobrze znana. Tworzy dużą ilość sprzętu dedykowanego dla graczy. W dzisiejszym wpisie zajmuję się myszką M42 RGB w kolorze czarnym (są także inne).
To, na co zwróciłem od razu uwagę, to opakowanie. To nie jest po prostu kolejna myszka wrzucona do zwykłego pudełka. Producent dołączył do opakowania również dwa przyciski, które możemy podmienić na naszej mechanicznej klawiaturze. To klawisz z logo producenta oraz świetnie znany wszystkim graczom multiplayer – ten z napisem GG. To naprawdę miły akcent.
Xtrfy m42 wyposażona jest w sensor optyczny Pixart 3389, który można dodatkowo konfigurować. Ma czułość do 16 000 DPI oraz regulowaną częstotliwość w zakresie 125/500 oraz 1000 Hz. Tutaj zwróciłem uwagę na kolejny easter egg producenta – przy sensorze optycznym znajdziemy napis GLHF. Początkowo zastanawiałem się, jaka technologia kryje się pod tym skrótem, gdy nagle przypomniałem sobie, że to przecież klasyczne przywitanie na serwerze tuż przed rozpoczęciem gierki: Good Luck, Have Fun!
Nie lubię myszek, które mają różne zakamarki, gumy antypoślizgowe szczelinowane itp. Powód jest banalny – bardzo ciężko zachować je w czystości, zwłaszcza gdy lubicie podjadać przy komputerze. Może tak duża ilość szczelin w obudowie wygląda fajnie w nocy – podświetlenie uwydatnia podzespoły, z których zbudowana jest nasza myszka. Ale wyobrażacie sobie czyścić te wszystkie szczeliny w Xtrfy m42? To musi być prawdziwa męka! Producent połowicznie rozwiązał ten problem umożliwiając zdejmowanie głównego panelu i dodając zapasowy w komplecie. Ten możemy wymienić na inny kolor, samodzielnie pomalować, czy zrobić z nim to, na co tylko macie ochotę. Nieznacznie różni się też kształtem, co sprawia, że możemy nieco skrócić lub wydłużyć tył myszki.
Wracając do tematu wyglądu samej myszki, to podświetlenie prezentuje się świetnie, zwłaszcza po zmroku. Możemy je dodatkowo regulować. Podoba mi się widok wnętrzności myszki. Muszę przyznać też, że bardzo dobrze leży w dłoni, ale to nie jest jej największy plus.
To, co najbardziej mnie zaskoczyło, to jak lekka jest Xtrfy m42. Waży zaledwie 59 gramów, ale to nie to jest tutaj wyróżnikiem. Chodzi o rzecz, do której nie przykłada uwagi wielu producentów – przewód USB. Jest on tak niesamowicie lekki, że sprawia wrażenie, jakby był pusty w środku, jakby był stworzony z papieru. To aż dziwne uczucie, gdy trzyma się go w dłoniach.
Sprawia to, że nawet dłuższa praca nie męczy naszego nadgarstka i każdy ślizg jest bardzo precyzyjny. Przydaje się to nie tylko w grach, ale również w trakcie pracy np. z grafiką. Warto wspomnieć, że myszka jest symetryczna, co oznacza, że może z niej korzystać osoba praworęczna i leworęczna.
Na spodzie myszki producent umieścił ślizgacze PTFE z zaokrąglonymi krawędziami. Dzięki temu myszka porusza się lepiej na różnych podłożach, nie tylko na specjalnych matach gamingowych.
No i najważniejsze – cena. Myszka to wydatek średnio 259 zł, co nie jest złym wynikiem jak na sprzęt dedykowany dla graczy. Mimo wszystko, podobne urządzenia w tym przedziale cenowym wspierają jeszcze aplikacje, którą możemy tworzyć macra i bindy. Tutaj niestety zabrakło tej opcji. Ciekawostką jest też fakt, że producent udostępnia projekt 3D wymiennego tyłu obudowy. Pozwala to wydrukować zapasowy egzemplarz, jeżeli mamy tylko dostęp do drukarki 3d.