Hoover Ultra Vortex to nieduży przewodowy odkurzacz, którego głównym zadaniem jest eliminacja roztoczy z kanap i materacy. Jak działa w praktyce i czy warto go kupić? Zapraszam na test.
Ultra Vortex to urządzenie, które na upartego moglibyśmy schować w pudełku po butach. Jest nieduże i w miarę lekkie. To ważne cechy, bo odkurzacz będziemy trzymali jedną ręką i większy ciężar zdecydowanie wpłynąłby na komfort użytkowania.
Ten mobilny odkurzacz to urządzenie 3 w 1. Muszę przyznać, że podoba mi się jego wygląd – jest kompaktowy z rzucającą się w oczy turboszczotką i dużym pojemnikiem bezworkowym. Na głównej rączce znalazło się miejsce na dwa przyciski – większy do włączenia sprzętu, mniejszy do sterowania funkcjami. W domyślnym trybie pracuje ssawka, turboszczotka oraz lampa UV. Wciskając przełącznik możemy kolejno wyłączać poszczególne elementy poza oczywiście ssawką.
Gdy końcówka odkurzacza wykryje, że zbliżyliśmy ją do podłoża – włącza się lampa UVC. Wytwarzane przez nią promieniowanie ma za zadanie zabijać drobnoustroje i roztocza. Cały kurz zbiera się do bezworkowego pojemnika, który możemy zdjąć i opróżnić.
Hoover Ultra Vortex w praktyce
Jak to wszystko wygląda w praktyce? Odkurzacz faktycznie dobrze leży w dłoni i mimo początkowych obaw, że będę przypadkiem wciskał wystające z obudowy przyciski – nic takiego się nie stało. Turboszczotka jest dość szeroka i jest to stały element – nie ma możliwości zmiany na żadną inną końcówkę, a przydałaby się wersja mini, dzięki czemu Ultra Vortex można byłoby wykorzystać do mniej równych powierzchni – np. fotele w domu, czy w aucie.
Ultra Vortex radzi sobie zadziwiająco dobrze w trakcie odkurzania. Działa najlepiej na większych i płaskich powierzchniach, do których przylega całą szerokością szczotki. Urządzenie testowałem na 2 fotelach, kanapie, wersalce i w miarę nowym materacu. Byłem mocno zaskoczony, gdy okazało się, po 2-minutowym odkurzaniu materaca, w pojemniku odkurzacza pojawiło się około 2 łyżek ubitego kurzu! Materac kupiłem niecały rok temu, na jego wierzch nakładany jest specjalny ochronny materiał, a na całość dodatkowo prześcieradło. Mimo to, zdążył zebrać już tak dużo kurzu, w którym codziennie śpię. Warto przy tym dodać, że jestem uczulony na kurz i regularnie sprzątam w mieszkaniu. Szybko okazało się, że testując sprzęt na kolejnych powierzchniach, zaskoczenie rosło jeszcze bardziej.
Lampa UVC w odkurzaczu
Przy zbliżaniu urządzenia do odkurzanej powierzchni – zapala się lampa UVC. Traktuję ją jako ciekawostkę, bo wartość dawki promieniowania zależy od czasu naświetlania oraz mocy i kierunki padania wiązki. Aby uzyskać najlepsze efekty musielibyśmy odkurzać dane miejsce przez przynajmniej kilkanaście do kilkudziesięciu sekund bez przerwy. O wiele lepszym pomysłem, byłoby zamocowanie takiej lampy nad zbiornikiem na kurz. W końcu, tak czy siak, w pewnym momencie musimy opróżnić gdzieś zbiornik z całą fauną i florą naszego mieszkania. A możemy to zrobić w łatwy sposób – wystarczy wyjąć zbiornik zwalniając przyciskiem blokadę. Tam znajdziemy filtr powietrza i kolejny zatrzask – tym razem kryjący wszelki brud z naszego mieszkania.
Urządzenie dobrze sobie radzi w trakcie odkurzania, ale z nie wiadomego powodu – całe bardzo szybko pokryło się warstwą kurzu. Mógłbym porównać to do nalotu, który zostawiła na moich rękach i samym urządzeniu szlifierka mimośrodowa, gdy polerowałem kilka desek do projektu ogrodowego. Okazało się, że po 5 minutowym odkurzaniu mebli, filtr powietrza cały zalepił się warstwą kurzu w konsystencji przypominającej mąkę. Po oczyszczeniu filtra, po kilku chwilach znów wystąpił ponowny problem.