Hoover H-Free Home XL to dość ciekawy odkurzacz bezprzewodowy, w którego skład wchodzi duża ilość akcesoriów. Czy warto go kupić? Zapraszam na film.
Hoover H-Free Home XL jest dość lekki. Waży zaledwie dwa kilogramy, co ułatwia pracę jedną ręką. Cały sprzęt przyjechał do mnie w smukłym lecz dość długim pudełku. W specjalnie wytłoczonym kartonie producent umieścił wszystkie elementy zestawu, a jest ich sporo.
Odkurzacz pracuje na 18-voltowej baterii, którą w razie konieczności możemy wyjąć z urządzenia. To przydatne rozwiązanie, dzięki któremu nie musimy zabierać ze sobą całości by naładować wyłącznie baterię. Producent obiecuje też do 30 minut ciągłej pracy odkurzacza, więc bez problemu powinniśmy na jednym cyklu posprzątać w całym domu.
Muszę przyznać, że nie jestem zwolennikiem bezprzewodowych urządzeń, które do sprawnego działania po prostu muszą mieć dużą moc, a co za tym idzie – stałe i mocne źródło zasilania. Testowane przeze mnie podobne urządzenia miały zawsze ten sam problem – nie miały praktycznie żadnej mocy ssącej sprawiając, że brud przesuwaliśmy z miejsca na miejsce. Nie było tutaj mowy, by skutecznie odkurzyć to, na czym nam zależało.
Początkowo miałem mieszane odczucia, co do Hoovera H-Free Home XL. W trakcie pisania innej recenzji, na biurku rozsypały mi się resztki podjadanych przeze mnie sezamków. Sami wiecie – mnóstwo okruszków wszędzie. Próbowałem odkurzyć je nie zakładając żadnej końcówki do Hoovera i stało się dokładnie jak w przypadku innych, podobnych sprzętów. Poprzesuwałem jedynie ziarnka sezamu i nic więcej się nie stało. Jednak zanim zapadł wyrok, postanowiłem przetestować wszystkie końcówki. Jest ich od groma!
Mamy aluminiową przedłużkę, która przenosi też prąd. Do niej możemy podłączyć szereg innych elementów, ale na wyróżnienie zasługuje główny – czyli turboszczotka. Możemy ją „złamać”, dzięki czemu odkurzacz da radę zostawić w każdym miejscu w pozycji pionowej i dość stabilnie stoi czekając na nowe zadanie. Sama turboszczotka ma możliwość wymiany wewnętrznego elementu. Domyślnie znajduje się na nim materiałowa szczotka przypominająca wałek do malowania ściany. W zamian włożymy tam szczotkę z włosiem.
Muszę przyznać, że byłem zdziwiony jak dobrze odkurza parkiet i płytki opcja z miękkim wałkiem. Z przodu turboszczotki znajdują się trzy diody LED, które oświetlają podłogę przed nami. Początkowo wydawało mi się to głupie, ale w praktyce okazało się ciekawym pomysłem. Oświetlenie tak nisko podłogi pomaga zobaczyć, w których miejscach jest jeszcze kurz.
W zestawie mamy też znacznie mniejszą wersję turboszczotki, nasadkę z włosiem sztywnym i miękkim, różne końcówki do krawędzi, w tym jedną dość długą ale bardzo elastyczną. Możecie zobaczyć je na filmie.