W dzisiejszym artykule testuję jeden z największych monitorów dla graczy, z którymi miałem do tej pory do czynienia. Iiyama G-master G4380UHSU ma aż 43 cale. To jednak nie jedyne jego cechy. Czy warto go kupić? Dowiecie się tego z recenzji.
Pierwsze wrażenia
Muszę przyznać, że zaskoczyła mnie wielkość tego monitora. Gdy otrzymałem propozycję testu Iiyama G-master Red Eagle G4380UHSU wraz z innymi ciekawymi urządzeniami, nie zwróciłem uwagi na jego rozmiar. Ten kryje się wśród pierwszych cyfr jego długiej nazwy. 43-calowa matryca (dokładnie to 42.5 cala) to całkiem spory ekran jak na klasyczne biurko komputerowe. Szybko okazało się, że monitor gamingowy jest tak duży, że musiałem pokombinować z jego odpowiednim ustawieniem. Zbyt bliskie siedzenie przed dużym ekranem nie jest komfortowe, a i nie pozwala rozwinąć mu skrzydeł. Jaka waga ekranu? Skromne 13 kilogramów.
Monitor nie ma żadnej regulacji wysokości. Jest tak duży, że nie jest to zresztą potrzebne. Możemy jedynie delikatnie ustawić kąt nachylenia, ale jest to raptem 2 stopnie do dołu i 10 stopni do góry. Stoi na dość spore nodze w trakcie litery U. Z jej centralnego punktu wyrasta mocowanie do obudowy ekranu. Całość jest dość solidna i nie trzęsie się wraz z pisaniem na klawiaturze. Warto wspomnieć również o specjalnej wypustce na nóżce. Służy jako organizer przewodów.
Obudowa ekranu jest gruba. Na jej górnej części producent zastosował kratkę wentylacyjną, by ten wielki potwór mógł spokojnie oddychać. Z tyłu ekranu mamy także otwory w standardzie VESA (200x100mm) do przyczepianie na ścienny uchwyt.
Z prawej strony monitora ukryto przyciski nawigacyjne po menu głównym. Jeżeli jednak nie chcecie ich używać, w zestawie znalazł się także pilot.
Muszę jednak dodać, że jest on fatalny. Działa z dużym opóźnieniem, a liczba przycisków nie pokrywa się nawet w 1/4 z tym, co można ustawić za pomocą menu. Można śmiało powiedzieć, że większość przycisków to… tekstura. Szybko okazało się, że łatwiej było mi korzystać z przycisków na obudowie, a pilot trafił do pudełka.
Menu IIyama G-master G4380UHSU
Tutaj śmiało mogę przyznać, że ilość opcji do ustawienia w menu monitora jest ogromna. Do dyspozycji mamy regulację obrazu, wybór wejść, regulację audio, temperaturę kolorów, zmianę języka, dodatkowe ustawienia. Wszystko jest w języku polskim chociaż tłumaczenie jest takie sobie, bo wśród głównych zakładek mamy… dwa razy regulację obrazu, ale kryją się tutaj różne rzeczy.
Zagłębiając się w poszczególne zakładki ustawimy kontrast, jasność, funkcję over drive, kontrast ACR, tryb eco, poziom redukcji światła niebieskiego, głębię czerni, funkcję MBR (podświetlenia stroboskopowego), czy ustawimy poziom gamma.
Z drugiej strony ekranu znalazło się parę wejść USB, w tym jeden (żółty) umożliwiający ładowanie z natężeniem aż 1.5 ampera! Co dziwne, dokładnie w tym samym miejscu jest wejście USB-B, które należy podłączyć do komputera, by cały hub chciał działać. Dlaczego z boku obudowy, a nie z tyłu? No właśnie…
IIyama G-master G4380UHSU w praktyce
Monitor okazał się tak duży, że moje dość małe biurko musiałem nieco zmodyfikować. Pomocne okazało się jeszcze inne – mini biurko na laptopa, które postawiłem z przodu. Dzięki temu mogłem usiąść przynajmniej 160 centymetrów od ekranu.
To, na co natychmiast zwróciłem uwagę, to jasność ekranu (550 cd/m2). Jestem przyzwyczajony do dość jasnych matryc IPS w dwóch monitorach, z których korzystam na co dzień. Lubię, gdy biel jest biała i nie ma dziwnych kolorowych lub szarych odcieni. Tutaj mamy matrycę VA, ale zupełnie tego nie widziałem. Ekran jest jasny, biały, równo podświetlony i ma zaskakująco dobre kąty widzenia (178 stopni). Siedząc zbyt blisko monitora zauważyłem, że brzegi matrycy sprawiają wrażenie delikatnie wklęsłych, przez co delikatnie zniekształca się obraz. Z odległości przynamniej 150 centymetrów już tego nie było widać.
Monitor kryje w sobie również dwa 7W głośniki. To miły dodatek, gdy nie mamy dostępu do lepszego sprzętu audio, a chcemy wziąć udział w konferencji, czy obejrzeć filmik na YouTube. Dla osób, które na co dzień korzystają ze słuchawek, producent przewidział specjalne miejsce z tyłu obudowy. Wkręca się w nie dołączony do zestawu srebrny uchwyt.
IIyama G-master G4380UHSU w pracy
Duży monitor pozwala sprawniej zarządzań przestrzenią roboczą. Można sobie podzielić ekran np. na dwa segmenty i korzystać z niego tak, jak na dwóch mniejszych monitorach. To bardzo dobre rozwiązanie, bo przyzwyczaiłem się już do pracy na dwóch ekranach i tutaj tego mi aż tak nie brakowało. Dobra jasność, wysoka rozdzielczość (3840×2160 UHD 4K) daje możliwość komfortowej pracy. Fonty nie są zniekształcone, ani przesadnie wyostrzone, więc nie mam się tutaj czego czepiać. Korzystając z tego monitora w nocy nie musicie włączać innego światła w pokoju – ekran tak mocno świeci, że w pomieszczeniu jest dość jasno. Nie wiem dlaczego, ale mimo wymiany przewodu DisplayPort, wgraniu najnowszych sterowników od grafiki, monitor potrafił delikatnie migać w trakcie ruchu myszką np. w Photoshopie. Było widać to przede wszystkim na ciemniejszych partiach obrazu. Przywrócenie ustawień domyślnych i ponowna konfiguracja zmniejszyła, ale nie wyeliminowała problem.
IIyama G-master G4380UHSU w grach
Ten monitor dedykowany jest przede wszystkim dla graczy. Wspiera HDR (Certyfikat Display HDR 400) i ma dość szybką matrycę (0.4ms). W grach doceniłem przede wszystkim obsługę 144 Hz i dobry kontrast. Testowałem zarówno w World of Warships, jak i w trakcie długich sesji w Assassin’s Creed: Valhalla. Szybko jednak zrezygnowałem z trybu HDR, który sprawiał, że obraz stawał się zbyt ciemny. Ogólne wrażenia były bardzo dobre, aczkolwiek czasem zdarzył mi się opisany wcześniej problem np. w trakcie wczytywania bitwy w World of Warships.