Serial The Strain pod polskim tytułem „Wirus” zadebiutował w połowie lipca 2014 na ekranach telewizji FX (FX Productions). Pilot wcisnął mnie w fotel. Czy warto dalej śledzić ten serial?
Pilot serialu The Strain na swoje nieszczęście obejrzałem tuż przed lotniczą podróżą zagraniczną. Zrobiło to na mnie spore wrażenie, bo śledzę wiele seriali, ale takiego zakręconego pomysłu jeszcze nie widziałem (chociaż podobny do jednego z odcinków serialu The Fringe).
Akcja serialu The Strain rozpoczyna się od tajemniczego lądowania samolotu w Nowym Jorku. Możemy zauważyć, że w części bagażowej samolotu jest coś, co bardzo chce dostać się do wnętrza części pasażerskiej. Samolot ląduje na lotnisku na awaryjnym pasie, gasi silniki i wszelkie oświetlenie. Kiedy ekipa ratunkowa dojeżdża na miejsce wypadku wszyscy pasażerowie nie żyją. Nie ma żadnych widocznych przyczyn, dlaczego pasażerowie samolotu są martwi. W części bagażowej ekipa znajduje wielką skrzynię wypełnioną ziemią. Nie wiadomo, jak znalazła się w samolocie. Nie ma jej w dokumentach przewozowych.
Efraim Goodweather wraz ze swoim zespołem z Centrum Chorób Zakaźnych muszą rozwiązać przyczynę tych dziwnych zgonów, zanim dojdzie do wybuchu epidemii. Na początku badań odkrywają, że cztery ofiary wciąż jednak jeszcze żyją. Zniknięcie z kostnicy dwustu ciał pogarsza jeszcze bardziej całą sprawę.
Po pewnym czasie Goodweather odkrywa, że musi chronić miasto przed wampirami, które chcą przejąć władzę w Nowym Yorku.
Historia The Strain prowadzona jest w ciekawy sposób. Po bardzo dobrym pilocie kolejne odcinki sprawiają wrażenie nieco przegadanych. Każda osoba, którą zobaczyliśmy w trakcie odcinka pilotowego nie została pokazana przypadkiem. Każdy ma do odegrania swoją część w fabule i w każdym odcinku możemy skubnąć nieco więcej tajemnicy.
Przy oglądaniu serialu nie polecam jednak jeść. Lata dużo flaków i innych mało przyjemnych rzeczy 🙂