Aparat cyfrowy Panasonic Lumix DMC-FZ1000 to duża dawka technologii zamknięta w stosunkowo lekkiej i niedużej obudowie. Potrafi zrobić nawet 50 zdjęć w ciągu sekundy oraz nagrywa filmy w rozdzielczości 4k. To kolejny przykład na to, jak bardzo w ostatnim czasie rozwinął się rynek aparatów kompaktowych w porównaniu do lustrzanek cyfrowych. Sample, testy. Czy warto go kupić?
Lumix DMC FZ1000 ma jednocalową matrycę MOS o rozdzielczości 20,9 megapikseli. Waży około 800 gramów i jest znacznie mniejszy niż budżetowa lustrzanka cyfrowa. Co wyróżnia ten aparat? Przede wszystkim niewymienialny obiektyw Leica DC Vario-Elmarit z 5 asferycznymi szklanymi soczewkami. Obiektyw ma ogniskową 25-400 mm, co w przeliczeniu daje 16 krotny zoom optyczny. Przy maksymalnej szerokości jasność wynosi F2,8. Przy drugim końcu ogniskowej – F4,0. Matryca jest w stanie naświetlić zdjęcie przy ISO12800. Specjalnie do tego aparatu opracowano silnik Venus Engine. Wyposażono go w układ redukcji szumów. W połączeniu z dość dużą jak na kompakty matrycą daje znacznie lepszą jakość uzyskiwanego obrazu niż wygląda to u konkurencji. Jednak bez wyraźnych zniekształceń i zadowalającej jakości użyteczne ISO spada do około 3200. Panasonic Lumix DMC-FZ1000 zapisuje zdjęcia również w postaci surowej (.R2W), więc miłośnicy obróbki zdjęć również znajdą coś dla siebie. Ciekawostką jest to, że zdjęcia można edytować również w aparacie (np. krzywe, balans bieli etc.)
Duże wrażenie zrobił na mnie tryb serii zdjęć (przełączalny z lewej strony obudowy). Przy odpowiednich ustawieniach da się zrobić nawet 50 zdjęć w ciągu sekundy. Migawka działa wtedy z prędkością 1/16000. Oczywiście wiąże się to z automatycznym obniżeniem rozdzielczości z 21mpix na 5 megapixeli, ale jakość jest zadowalająca, a sam ruch wygląda na nich świetnie.
Autofocus w Lumix DMC FZ1000
Producent chwali się, że AF w FZ1000 potrzebuje zaledwie 0,08 sekundy aby złapać ostrość poruszającego się obiektu. Aby lepiej zrozumieć tę liczbę, jest to trzykrotnie szybciej niż chociażby w innym flagowym modelu FZ200. Aparat wykorzystuję technologię Depth From Defocus (DFD), która analizuje dwa obrazy z różnymi poziomami ostrości. Oczywiście taka prędkość AF jest do osiągnięcia w określonych warunkach – w trybie fotografowania oraz gdy zamiast Liveview używamy wizjera. W trybie filmowania AF działa poprawnie. Przy szybkim ruchu w przód i w tył AF gubi ostrość i poddaje się. Gdy obiekt przesuwa się w jedną stronę AF ustawia ostrość płynnie i celnie, bez tzw. przeostrzania i wracania ostrością czy bez skakania ekspozycją. Przy szybkim zoomie AF działa dobrze.
W słabym świetle AF daje radę ustawić ostrość przy -4EV. To jakbyśmy chcieli zrobić zdjęcie w nocy przy gwieździstym niebie. Ciekawostką jest opcja Pinpoint AF. Pozwala ustawić powiększenie do 10x na konkretnym punkcie. Dzięki temu możemy ustawić ostrość wyłącznie np. na źrenicy w oku. Nie mogłem za to dogadać się z trybem blokowania ostrości. Nawet po przełączeniu AF w tryb manualny i tak AF włączał się i utrudniał zablokowanie ostrości przy zdjęciach z dużą głębią ostrości.
Spodobała mi się jedna z funkcji przełącznika na obiektywie. Możemy ustawić czy przesuwając pierścieniem „ostrości” na obiektywie korzystamy z zoom-a czy ustawiania ostrości. Takie dwa w jednym i jest przydatne np. w trybie makro. Całkowicie nieużywalne za to przy szybkich zmianach ogniskowej. Znacznie lepiej sprawdza się tu dedykowany przełącznik.
Robiąc zdjęcia czy nagrywając filmy Lumixem od razu da się zauważyć, że aparat zaprojektował sztab ludzi, którzy mają do czynienia zarówno z fotografią jak i filmem. W menu znajdziemy dużo bardzo przydatnych rzeczy znanych np. z dodatkowego oprogramowania do Canonów – Magic Latern. Są tutaj np. 3 rodzaje zebr, focus peaking etc. Bardzo ułatwiają pracę np. w pełnym słońcu. Z kolei na obudowie znajduje się kilka przycisków funkcyjnych. Od szybkiego ustawienia pola AF, przez balans bieli, makro, szybkości migawki, domknięcia przysłony, czułości czy konfiguracji wi-fi. W menu znajdziemy nawet trzy poziomy redukcji migania obrazu w trybie filmowania (np. przy świetlówkach).
Tryb filmowania w Lumix DMC FZ1000
Aparat Lumix DMC-FZ1000 potrafi nagrywać w tzw. 4k. Nie jest to klasyczne 4K, a QFHD. Przy 25 klatkach na sekundę sprzęt zapisuje obraz w MP4 bądź MOV w rozdzielczości 3840×2160 pikseli. Jakość obrazu jest bardzo dobra. Nawet na monitorach, które nie obsługują takiej rozdzielczości obraz robi wrażenie (w porównaniu do mojego Canona 600D z sigmą 18-35 F1,8). W trakcie nagrywania można zrobić zdjęcie w rozdzielczości 8mpix. Ciekawostką w Lumixie jest też mikrofon stereo wyposażony w funkcję zoom. Można wybrać czy chcemy nagrywać dźwięk dookoła nas, czy skupić się bardziej na konkretnym elemencie np. wyłącznie na mówiącej do nas postaci. Tak jak u konkurencji, można znaleźć tutaj filtr wiatru czy sterowanie czułością mikrofonu. Jest to bardzo przydatna rzecz gdy nagrywamy stojąc np. blisko głośnika. Podczas nagrywania możemy korzystać z powiększenia. Działa bardzo szybko i precyzyjnie. Dla osób, które nie boją się cyfrowego powiększenia, dostępne jest 5 stopni powiększenia cyfrowego. Od niedużego do detalu (oczywiście jest to wycinek kadru, więc cierpi na tym jakość)
Bardzo dobrze sprawdza się system stabilizacji obrazu Hybrid O.I.S. z 5-osiową korekcją drgań. Stabilizator wykrywa i niweluje 5 typów drgania obrazu – w poziomie, pionie oraz przechylenia w każdą stronę. Przy 400mm z ręki można nagrać w miarę stabilny obraz (przy szybszym ruchu obraz lekko pływa na boki). Do około 120mm nie jest potrzebny nawet statyw. Ciekawą funkcją w aparacie jest cyfrowa poziomnica, która wykrywa przechylenie i podpowiada jak je skorygować. Wygląda jak horyzont w myśliwcach.
Miłośnicy filmowania z pewnością docenią opcję szybkiego nagrywania w jakości 1080p. W tym trybie aparat nagrywa w 100 klatkach na sekundę automatycznie zwalniając czterokrotnie zarejestrowany ruch. Producent jednak przemilczał, że w tym trybie podczas nagrywania nie działa już ani autofocus ani zoom.
W aparacie jest też dużo nakładek i dodatkowych funkcji. Umożliwiają nagrywanie w stylu Tilt-shift (dzięki czemu obiekty wyglądają jak makiety) czy timelapse (poklatkowe)
Lumix DMC-FZ1000 ma wbudowane wi-fi. Konfiguracja jest bardzo prosta. Jeżeli nasz telefon wyposażony jest w NFC, wystarczy przyłożyć go do aparatu. Jeżeli nie, to możemy zeskanowac kod QR lub włączyć wi-fi direct. Dzięki temu możemy używać smartfona, tabletu jako kontrolera aparatu. Można robić zdjęcia, ustawiać ostrość, korzystać z autowyzwalacza, przesyłać i udostępniać zdjęcia czy geootagować.
Podsumowanie
Panasonic Lumix DMC-FZ1000 można kupić już za 3500 złotych. To dość duża cena w porównaniu np. z popularnymi lustrzankami kupowanymi właśnie do filmowania i robienia zdjęć. Umożliwia nagrywanie w zwolnionym tempie, a świetnie działająca stabilizacja obrazu sprawi, że nie będziecie musieli dźwigać ze sobą wszędzie statywu. Dość uniwersalna ogniskowa obiektywu sprawdzi się i w portretach, przy robieniu panoram, fotografowaniu zabytków czy bardzo odległych obiektów. Duża liczba ustawień sprawi, że każdy będzie mógł dostosować sprzęt do swoich potrzeb. Czy warto kupić ten aparat? Moim zdaniem tak. Należy jednak pamiętać o kupnie karty SDHC o prędkości przynajmniej 100mb/s. Moja karta class 10 (60mb/s) nie dawała sobie rady z trybem 4k. Przy maksymalnej szerokości obrazu strumień danych zapychał bufor po około 12 sekundach nagrania.